Przejdź do treści

Runy wedyjskie

Przodkowie Polaków byli w stanie przeprowadzić bezprecedensową reformę starożytnego pisma. To, że pismo winczańskie było pierwszym w historii cywilizacji ludzkiej jest już powszechnie rozchodzącą się dobrą nowiną. Jednak pomysłowość słowiańskich przodków nie ograniczyła się do wynalezienia pierwszego alfabetu ludzkości. Do rycia liter na twardych podłożach opracowali runy – pismo prostsze, ale w pełni odpowiadające bogactwu języków słowiańskich.

„Polskie runy przemówiły” – to tytuł pracy Winicjusza Kossakowskiego, który wbrew dogmatykom oficjalnej humanistyki polskiej uruchomił swoim logicznym mózgiem lawinę odkrywającą tajemnice rodzimej kultury.

Kossakowski wyjaśnia mechanizm stworzenia run przez naszych przodków (jego zdaniem Wenedów/Wędów), dzięki obserwacji pracy organów ludzkich (języka czy ust) podczas wypowiadania poszczególnych dźwięków. Np. genezę formy zapisania głoski „A” tak tłumaczy: „Wymawiając ją, wczuwam się w którym miejscu czuję dźwięk – w tym przypadku na podniebieniu. Rysuję otwarte usta dwoma kreskami. Trzecią kreską zaznaczam miejsce, w którym czuję wibrację. Następny krok to szukanie w alfabetach, poczynając od łacińskiego, podobieństwa do mojej runy. Znajduję identyczny znak na figurkach z Prilwitz, podobne lecz już zniekształcone w etruskim, starogreckim, fenickim i łacińskim.”

Kossakowski objaśnia takie „fizjologiczne” źródło kształtu każdej runy. W końcu odszyfrowuje konkretne, nieliczne zabytki. Ich zbiór jest przypadkowy, częściowo podważany, ale daje silne i spójne argumenty autorowi.


 


Drzewo Życia


Pismo własne Wędów

Odczytanie run wędyjskich przez Winnicjusza Kossakowskiego to wybitne osiągnięcie, które powinno dotrzeć do powszechnej świadomości Polaków. Jednak nie we wszystkim zgadzam się z dociekaniami autora. Szczególnie z interpretacją nazwy Słowianie jako SloWeneti, czyli Szło(od)Wenetów. Moim zdaniem, nazwa Słowianie pochodzi od Słowa, bowiem mówili dla siebie zrozumiałymi językami w odróżnieniu od Niemych (Niemców). Po raz pierwszy Słewi/Słowi (najprawdopodobniej był to wyraz z dwugłoską „oe”, zachowaną do dziś np. w kaszubskim) występuje u Rzymian, którzy nazwę ludu zapisywali Suevi. Pod taką nazwą opisuje ich Tacyt w „Germanii”. Mieliśmy więc przeciwstawienie: Słoewi – Niemi. Z kolei nazwa Wędowie/Wenedowie (łac. Weneti) najprawdopodobniej pochodzi – jak pisali nasi kronikarze – od Wędy, czyli popularnej królowej Wandy. Pojawiłaby się więc najwcześniej pod koniec IV w. p.n.e., po śmierci córki Kraka. Jej właściwe staropolskie imię to Węda, a więc jej lud to Wędy/Wędowie. Ponadto od końca I tysiąclecia p.n.e. Wędowie/Wenedowie zaczynają pojawiać się w pismach rzymskich pod zlatynizowanymi nazwami (Wenetowie, Wandalowie itp.).

Możliwe jest też rozważenie pochodzenia nazwy Wędów od starej formy wo(e)da – woda, jako że słynęli Wędowie umiejętnościami żeglarskimi, a zamieszkiwali rejony nadmorskie i wilgotne dorzecza środkowoeuropejskich rzek. Tylko, że nazwa ta nie występuje przed czasem życia Wędy i wszystko wskazuje, że jest późniejsza, a więc pochodna od imienia królowej. Ponadto, wcześniej ten sam lud Wędów nosił miano Lęhów/Lęhy i też zamieszkiwał te same tereny, obfitujące w wody. Przedstawiona przez Kossakowskiego teoria o zastąpieniu „li” przez „n”, przez co Wielieci przeszli w Weneci, jest wątpliwa. Tak samo nie przemawia do mnie powszechnie podnoszona teza, że Henetoi wspomniani przez Greków począwszy od Homera są Wenetami. Niewątpliwe jest natomiast, że taki lud istniał i jest tożsamy z przodkami Polaków, określany też łacińskim mianem Wandali. Niemcy do naszych czasów nazywają Serbołużyczan – Wenden.

Dlaczego pisząc o runach odbiegam do Wędów? Odpowiedź jest prosta – alfabet etruski, za pochodzący wprost od wenedyjskiego, uznali wcześniej od Kossakowskiego badacze z południowej Słowiańszczyzny, m.in. Matej Bor. Kossakowski zresztą w swojej pracy zamiennie używa określeń: runy polskie i wenedyjskie. W sumie jesteśmy zgodni, że to ten sam alfabet, który funkcjonował nie tylko na ziemiach dzisiejszej Polski, ale również na rozległych obszarach całej Europy. Używał go ten sam lud, który zakładał atlantyckie porty w Bretanii, nad Adriatykiem i nad Bałtykiem oraz zasiedlał w starożytności ziemie pomiędzy tymi wodami. Runy, które rozszyfrował Kossakowski nie są więc „polskimi”, ale „wędyjskimi”. Stanowiły zapomniane pismo ludu, który dał początek wielu współczesnym narodom europejskim, a nie tylko Polakom.

Wędowie wchodzili w skład federacji ludów słowiańskich i pokrewnych, w której raz panował jeden naród tej starożytnej unii euro-azjatyckiej, a innym razem drugi. Byli to Trakowie, Lęhowie, Scytowie/Skołoci, Getowie i Słewowie, a w końcu Wędowie.

Bułgarski uczony Pawel Serafimow ustalił, że w I w. p.n.e. Wędowie/Wenetowie przestali używać pisma wspólnego wcześniej dla całej Słowiańsczyzny oraz Scytów i Sarmatów, a które jest pierwowzorem głagolicy. Z ustaleń Radivoje Pešicia wiadomo zaś, że głagolica pochodzi z pisma winczańskiego. Serbski badacz widział też ciągłość między Vinča a wędyjskim, a także m.in. etruskim, łacińskim, greckim i fenickim.

Runy wędyjskie, zachowane m.in. na monetach Mieszka I, zaczęły więc wypierać głagolicę na obszarach na północ od Dunaju i na zachód od Bugu w czasach Leszka II Przemysła i objęły niemal cały obszar jego państwa. Nasze runy mogły być więc skutkiem jednej z jego reform. Tym bardziej, że rozprzestrzenianie run wędyjskich gwałtownie wyparło poprzednie pismo o tysiącletniej tradycji, a więc nowy alfabet musiał mieć wsparcie sprawnie zarządzanego państwa. W obecnym stanie wiedzy nie jesteśmy w stanie ustalić, czy twórcą nowego alfabetu był zagadkowy kapłan DeKenej (z Čenej) czy może zespół mędrców albo sam król królów Słowian.

Mowa pieniądza

Wszyscy musimy poruszać się pomiędzy pojedynczymi fragmentami zapisów i odkryciami archeologów, antropologów oraz genetyków, bo mimo pewności posiadania pisma przez naszych przodków, brak jest polskich źródeł pisanych sprzed średniowiecza. Stało się tak, ponieważ do zlikwidowania zabytków pisma polskiego, a zwłaszcza ksiąg, przyczynił się zdecydowanie Bolesław Chrobry. Król kazał „pogańskie” księgi zniszczyć, by prawdopodobnie zatrzeć ślady niechlubnej przeszłości Piastów – uzurpatorów, przeciwników rodzimej wiary pogańskiej i wprowadzających siłą obcy Słowianom system feudalny. Wraz z księgami odchodziło w zapomnienie pismo. Następnie jakiś mnich postanowił przystosować do polskiej mowy alfabet łaciński, wykorzystując jednak znajomość run, np. do „E” dopisał ogonek (taki sam jak w runie) i uzyskał „Ę”. Podobnie zrobił Cyryl wykorzystując głagolicę do przystosowania alfabetu greckiego do mowy Słowian.

Zostały tylko nieliczne zabytki kamienne i metalowe. Takie, jak monety Mieszka I i Sieciecha oraz „z dłonią”.

Na denarze Mieszka I najważniejszy jest symbol Łady – boga władzy i ładu. Przedstawia kopułę nieba z osadzonym na niej równoramiennym krzyżem. Kossakowski zauważa, że taki sam krzyż widnieje na diademie z Dratowa sprzed 3 tys. lat. Po prawej stronie kopuły polska runa Ł, pisana jak V z ogonkiem. Po drugiej stronie runa „D” zapisana jako grot podparty z boku. Razem ŁD, czyli ŁaDa, bowiem samogłosek często nie pisano, zostawiając je jako domyślne.

Z kolei imię władcy czytane runami powinno brzmiec MĘZKO od mężny. W Dagome Iudex to samo imię zapisano MESKO. Po pierwsze w łacinie nie ma Ę, a po drugie Polacy zbitkę ZK wymawiali SK.

Polscy historycy zrobili z tego władcy Mieszka. Tymczasem takim mianem Rusini nazywali księcia Moskwy, który zbierał haracz dla Tatarów, a przezwisko pochodziło od mieszka, czyli worka na pieniądze. Ponadto Kossakowski stwierdza, że na drugiej stronie monety są nie swastyki, ale zapis w systemie dziesiętnym Słowian w postaci krzyży z dodawanymi ramionami określającymi wartości. Prawoskrętnie odczytuje datę 964, zaś lewoskrętnie 946, a więc obie przed chrztem księcia.

Jeszcze ciekawsza jest inna moneta przypisywana Mieszkowi I, ale najprawdopodobniej starsza od panowania władcy. Została opisana w całości pismem Wędów. Kossakowskiemu udało się odszyfrować napis TLUIELA, który tłumaczy od źrodłosłowu „tulić, zachowywać”, jako „skarbnik, skarb książęcy” – myślę, że to może być „skarbnica”. Z drugiej strony autor odczytał napis ORZIIŁ, czyli orzeł, ptak ożywający jak feniks z popiołów, który do dziś jest oficjalnym godłem Polski.

Bogaty program ideowy znalazł Kossakowski w monetach „z dłonią”. Takie pieniądze odkopano na Mazowszu i w XIX w. n.e. uznano je za morawskie. Skąd uczeni wpadli na ten pomysł, skoro na Morawach takich monet nie znaleziono? No, ale to nie jedyna zagadka umysłów naszych akademików i nie czas, by ją teraz rozwiązywać.


Runy


Kossakowski daje taki opis:
„Rycina prawa. Czytamy prawoskrętnie. Zaczynamy od krzyżyka: E BK MILLIU – Jest Bóg Miłujący. Należy przypomnieć, że słowiańskim symbolem Boga był krzyż równoramienny. Konstrukcja krzyża na monecie może nieść z sobą treści religijne.
1) W centrum mamy obręcz, które u dawnych Słowian było symbolem prawa bożego. Bóstwo pierwszego prawa – Perkuna, wyobrażone na idolu ze Zbrucza, trzyma w ręku obręcz. Ze środka koła wychodzi osiem promieni ułożonych podwójnie i zakończonych podkową, symbolem kopuły nieba. Na zachowanych zabytkach, słowiańskie bóstwa są dwoistością, mają po dwie twarze. Każde z bóstw stanowi jedną z cech Boga Jedynego i jest Jednością, o czym mówi ideogram krzyża. Każde bóstwo ma oddzielną kopułę nieba, a pomiędzy nimi dodatkowe cztery kopuły. […] Na monecie znajdują się dwa symbole bóstw, Dłoń Boża oraz Krzyż równoramienny, który wydaje się być ideogramem Jedynego Boga Słowian – Pierwszego Stworzyciela (PierRuna – dop. RudaWeb).”

Kossakowski słusznie zauważa przy tej analizie, że wiek wybicia tych monet może być znacznie wcześniejszy niż oceniają to naukowcy. Jego zdaniem datowanie oficjalne w oparciu o najmłodsze monety znalezione w tym skarbie jest chybione. Logicznie tłumaczy, że monety „z dłonią”, zachowane zostały przez pokolenia jako cenne relikwie i dlatego znalazły się w skarbie. Są więc przedchrześcijańskie. Praca Kossakowskiego rozsądnie tłumaczy również opisy z innych polskich zabytków przedchrześcijańskich, jak brakteat z Wapna, idole prilwickie czy kamienie mikorzyńskie. Każdy z tych zabytków zasługuje na co najmniej osobny wpis.

Runiczne odrodzenie

Krzepiące jest budzenie się świadomości prawdziwych dziejów narodu. Pomimo wypierania ich od ponad tysiąca lat ze zbiorowej pamięci Polaków. Coraz więcej rodaków odkrywa, że od wielu tysiącleci nasz lud pod różnymi nazwami budował pierwsze kultury Europy i Azji. Tak, jak Słowianie południowi i wschodni przypominają sobie prastarą głagolicę, tak w Polsce odżywa szacunek do starych run. Powstała strona internetowa, która przekłada teksty z zapisu łacińskiego na runiczny.

NA ZDJĘCIU GŁÓWNYM: odrysowane z archeologicznych skrawków runy i odpowiadające im litery współczesne, ich rysunki oraz monety „z dłonią” pochodzą z pracy Winicjusza Kossakowskiego „Polskie runy przemówiły”.

5/5 (2 głosów)

Odwiedź stronę autora i pamiętaj by wspierać dobre treści!

W przypadku naruszenia praw autorskich lub licencyjnych prosimy o kontakt

>

Pobierz Deklarację Suwerena II RP

Otrzymasz ją też na swój email


Nie lubimy spamu, zapisując się dołączysz do newslettera i będziemy wysyłać Ci wiadomości zgodnie z polityką prywatności

Pobierz Deklarację Suwerena

Otrzymasz ją też na swój email


Nie lubimy spamu, zapisując się dołączysz do newslettera i będziemy wysyłać Ci wiadomości zgodnie z polityką prywatności

Jeśli chcesz być na bieżąco z tym co robimy...


Nie lubimy spamu, zapisując się dołączysz do newslettera i będziemy wysyłać Ci wiadomości zgodnie z polityką prywatności