- 60podaj dalej
- Udostępnij60
- Lubię to!
- Twitter0
- Skomentuj0
Dla ludzi mieszkających na wsi najważniejszą wartością była rodzina. Każda ciąża była błogosławieństwem, o ile przyszły potomek pochodził z prawego łoża. Brzemienność nazywano stanem poważnym, takim stanem, stanem odmiennym i błogosławionym. Ciąża, owoc legalnego małżeńskiego pożycia, była bowiem znakiem widomym i oczywistym, że związek mężczyzny i kobiety, zawarty zgodnie z prawem kościelnym i ludzkim, został przez Boga pobłogosławiony, a małżeński obowiązek spełniony po bożemu. Mówiono także, że kobieta: zastąpiła, zaskoczyła, spodziewa się że jest przy nadziei.
Dzieci przyjmowane były z radością i nadzieją, że oto małżonkowie staną się prawdziwą rodziną. Dzieci były celem i sensem życia każdej wiejskiej rodziny. Im więcej rodziło się dzieci, tym lepiej, nawet w ubogich rodzinach. Na wsi powiadano: Pan Bóg daje dzieci, da i na dzieci. Mówiono także, że dzieci są nie tylko radością, ale i bogactwem biedaków.
Bezdzietność była zjawiskiem pożałowania godnym, nagannym, a nawet zasługującym na pogardę. Uważano, że jest to kara boska za popełnione grzechy np. za złe, nieobyczajne prowadzenie się rodziców, a głównie kobiet, w myśl powiedzenia „na wydeptanej ścieżce nic nie wykiełkuje”. Brak potomstwa mogło być karą za jakąś wstydliwą tajemnicę lub skutkiem rzuconego uroku. Na Podlasiu bezdzietni małżonkowie nazywani byli: „bezdzietnikami lub przezdzietnikami” wierzono, że odwraca się od nich zarówno Bóg, jak i ludzie.
Bezdzietni małżonkowie często wzajemnie obwiniali się o brak potomstwa. Starali się przebłagać Boga i świętych, modląc się, poszcząc, odprawiając wotywy i litanie, składając ofiary lub pielgrzymując do miejsc świętych. Uciekali się także do rzekomo sprawdzonych praktyk i tzw. swojskich leków, które w zaufaniu przekazywali im starzy ludzie.
Przede wszystkim wierzono w magiczną moc bylicy. Etnograf Marian Udziela zanotował: bylica koniecznie z 9 miedz zebrana pomaga na płodność. Niemniej dobrą opinią cieszy się u ludu szczyr trwały nazywany w starych zielnikach rodzińcem, czynirodem, płodziszem, dziecinnikiem i dziecińcem. W odmianie samczej jako mężczypłów sprawia płodność na synów, a w samiczej, jako dziewczypłód, na dziewczęta. Nazwę płodzieńca, płodzisza lub płodzisamca lud nadał pszeńcowi łąkowemu i mikołajkowi, który znany jest także pod mianem płodzieńca swojskiego. Powiadano również, że wystarczy połknąć drobną rybę, aby zajść w ciąże. Najskuteczniejszym środkiem zwiększającym płodność była jednak bryłka krwi odchodząca po porodzie pierwszy raz rodzącej, należało zmieszać ją z wódką i podać do wypicia niepłodnej kobiecie. W XX wieku na mazowieckiej wsi jeszcze można było usłyszeć, że jeśli nie możesz zajść w ciąże, to wypij kieliszek wódki z krwią z pępuszka narodzonego dziecka albo skradnij lampkę palącą się przy trumnie ze zmarłym dzieckiem i rozbij ją o płot.
Jak można zauważyć naszym przodkom nie brakowało pomysłowości.
Źródło: B. Ogrodowska, Polskie tradycje i obyczaje rodzinne.
- 60podaj dalej
- Udostępnij60
- Lubię to!
- Twitter0
- Skomentuj0
Odwiedź stronę autora i pamiętaj by wspierać dobre treści!
W przypadku naruszenia praw autorskich lub licencyjnych prosimy o kontakt