Przejdź do treści

Polowanie na słowiańskie dzieci

” Wszelką dobrą krew, gdziekolwiek ją na wschodzie napotkacie, możecie ją albo zdobyć, albo zniszczyć. Jest jasne, że w tej mieszaninie narodów pojawiać się będą zawsze pewne typy bardzo dobre pod względem rasowym. Naszym zadaniem jest zabrać ich dzieci do nas ” – Heinrich Himmler.

Takimi słowami 80 lat temu, jeden z głównych przywódców Niemiec nazistowskich, zbrodniarz wojenny, bandyta i Reichsführer-SS Heinrich Himmler pouczał swoich wcielonych do armii SSmanów przed kolejną już wyprawą na wschód w celach grabieżczych. W tym konkretnym przypadku chodzi o rabunek naszych słowiańskich dzieci, których według mecenasa Romana Hrabara, Pełnomocnika Rządu Polskiego do spraw Rewindykacji Dzieci Polskich uprowadzono ponad 200 tysięcy. Profesor ten zresztą całe swoje życie poświęcił odzyskiwaniu naszych dzieci porwanych i wywiezionych do III Rzeszy.


Były trzy warunki, które musiała spełniać potencjalna ofiara, niebieskie oczy, blond włosy i wiek maksymalnie 10 lat. Dzieci porywano z ulicy, tramwajów, z sierocińców, prowadzono selekcje w specjalnie stworzonych do tego obozach jak KL Warschau, zabierano dzieci bezpośrednio z domu, a rodziców mordowano w obozach, albo już na gestapo.Tworzono bandyckie ośrodki podlegające specjalnie utworzonemu do tego celu programowi o nazwie Lebensborn Takich ośrodków w okupowanej Polsce było pięć, ale wyławianiem dzieci o szlachetnych aryjskich rysach twarzy zajmowały się trzy, Helenówek pod Łodzią, w Otwocku i w Połczynie Zdroju. Zakłady zajmowały się również germanizacją dzieci polskich i przystosowaniem ich do adopcji w rodzinach niemieckich. Gehenna dzieci zaczynała się już w momencie uprowadzenia.

Umysłowa pralnia miała odebrać naszym dzieciom tożsamość i zrujnować dotychczasowe życie i zrobić z nich idealnych Aryjczyków. „Fachowcy” od zniemczania z pieczołowitą troską dbali o odpowiednie pranie mózgu i wymazywanie z pamięci dotychczasowego życia spędzonego z polskimi rodzicami.

Dziecko otrzymywało nowe imię, nazwisko, fałszowano datę urodzenia i wystawiano nowe, ale już niemieckie dokumenty. Niektóre dzieci miały wyprane mózgi do tego stopnia, że na widok wizytujących potencjalnych niemieckich rodziców, marzyły o tym, by mieć tatę w pięknym czystym niemieckim mundurze. Przykładem może być, Alfred Hartmann (Alojzy Twardecki). W zakładzie takim obowiązywał system srogich i często stosowanych kar. Selekcja rasowa polegała na przeprowadzeniu skrupulatnych badań medycznych, w czasie których określano dokładnie wielkość, kształt i inne cechy fizyczne poszczególnych części ciała. Na podstawie uzyskanych wyników dokonywano oceny rasowej i klasyfikowano dziecko do jednego z typów rasowych. Dużą wagę przywiązywano też do badań psychologicznych, w czasie których ustalano cechy charakteru dziecka. W miarę postępu germanizacji dane dziecko, gdy już pozytywnie oceniono, wywożono do specjalnych ośrodków w głąb III Rzeszy, skąd były od razu, albo w późniejszym okresie oddawane do adopcji nowym rodzicom.

W ośrodkach przekształcania dzieci słowiańskich na niemieckie przebywały nie tylko dzieci polskie, chociaż tych ze wszystkich słowiańskich było najwięcej, ale i były dzieci pochodzące z rodzin rosyjskich, czeskich, ukraińskich, białoruskich. Uprowadzano nie tylko małe dzieci, aresztowano i zamykano w takich ośrodkach również Polki i kobiety innych narodowości z krajów okupowanych, które mogły już rodzić dzieci. Ogólnie kobiety te urodziły około 11 tysięcy małych istot. W większości zapłodnione pod przymusem, przez SS-mańskie buhaje. Z ponad dwustu tysięcy polskich dzieci do kraju po wojnie powróciło tylko trzydzieści tysięcy. Duża część z nich okaleczona psychicznie, pozbawiona polskiej mowy, zachowań, obyczajów i tradycji. Reszta pozostała juz na zawsze za Odrą i nigdy do nas nie powrócą. Większość z nich nawet nie wie, że są Polakami i nie pozna nigdy swoich prawdziwych być może zamordowanych polskich rodziców.

Pamiętajmy też o dzieciach, które nie przeszły selekcji pomyślnie i zostały odesłane do KL Warschau i tam skończyły swe życie na rusztach w krematorium. Bandycka organizacja Lebensborn czerpała z tego procederu potężne zyski traktując uprowadzone dzieci jak towar. W 1945 na zablokowanych przez aliantów kontach bankowych Lebensbornu znajdowało się ponad 50 milionów marek. Absurdem jest to, że sąd w Norymberdze w wyroku z 10 marca 1948 uznał Lebensborn za „instytucję opiekuńczą” i nie skazał osób odpowiedzialnych za akcję rabunku dzieci i przymusowe odbieranie dzieci kobietom z obozów koncentracyjnych. Decyzję tę po uznaniu przez część środowisk prawniczych za skandaliczną zakwestionował w 1950 niemiecki Trybunał Denazyfikacyjny w Monachium, uznając całość działalności Lebensborn za zbrodniczą, i ostatecznie po wszystkich procesach całe kierownictwo organizacji jak Max Sollmann, Gregor Ebner oraz Günther Tesch, zostało zwolnione z obowiązku odbywania kary, zaś jedyna kobieta postawiona przed sądem, Inge Viermetz, otrzymała uniewinnienie, z powodu „braku dowodów”.

5/5 (3 głosów)

Odwiedź stronę autora i pamiętaj by wspierać dobre treści!

W przypadku naruszenia praw autorskich lub licencyjnych prosimy o kontakt

>

Pobierz Deklarację Suwerena II RP

Otrzymasz ją też na swój email


Nie lubimy spamu, zapisując się dołączysz do newslettera i będziemy wysyłać Ci wiadomości zgodnie z polityką prywatności

Pobierz Deklarację Suwerena

Otrzymasz ją też na swój email


Nie lubimy spamu, zapisując się dołączysz do newslettera i będziemy wysyłać Ci wiadomości zgodnie z polityką prywatności

Jeśli chcesz być na bieżąco z tym co robimy...


Nie lubimy spamu, zapisując się dołączysz do newslettera i będziemy wysyłać Ci wiadomości zgodnie z polityką prywatności