Przejdź do treści

My, lud spod znaku R1a

  • Historia

Gdy książka nie jest z góry przeznaczona dla uczonych znawców bądź garstki snobów, to jej ewentualny sukces jest sukcesem wspólnym: autora, wydawcy, księgarza, oraz (jakkolwiek dziwnie by to zabrzmiało) czytelnika. Tego zwykłego. Bo tak naprawdę, to nie zawodowi recenzenci tylko czytelnicy czynią książki wartościowymi. Odwiedzają księgarnie, kupują, czytają, polecają znajomym, dzielą się zdobytą wiedzą… Takoż i z książką autorstwa Bogusława Andrzeja Dębka ujawniającą „prawdę o pochodzeniu Słowian” w świetle „sensacyjnych odkryć genetyków”.

W księgarni czytelnik niekoniecznie szuka konkretnego tytułu. Czasem wścieka się (w duchu) na irytujące pytanie „W czym mogę pomóc?” („Nie przyszedłem po pomoc, tylko rzucić okiem na książki!”). Czytelnik omiata wzrokiem grzbiety woluminów na półkach, kręci nosem… I naraz, wśród wyłożonych na stoliczku nowości widzi budzący miłe skojarzenia obrazek – prasłowiańska warowna osada, woj witany przez żonę i dziatki, a przed chatą jeszcze kmiecie, owieczka… Tytuł wyrazisty i graficznie i tekstowo: SŁOWIAŃSKIE DZIEJE. Wydawnictwo Bellona – zasłużone i poważne. Nazwisko autora nic nie mówi, więc czytelnik bierze do ręki egzemplarz, spogląda na tylną stronę okładki, omiata wzrokiem blurb, czyli krótką prezentację treści. Łowi hasła: kompendium wiedzy o dziejach Słowiańszczyzny, Protosłowianie, co najmniej 7,5 tys. lat temu, Scytowie i Sarmaci, DNA… Na skrzydełku okładki odnajduje informację o autorze: „jest z wykształcenia historykiem-pedagogiem, a także politologiem… jego największą pasją jest badanie przeszłości ludów słowiańskich… Słowiańskie dzieje to podsumowanie jego wieloletniej pracy…”.


slowianskie-dzieje


Czytelnik oddycha z ulgą. Autorem nie jest profesor, który mógłby przynudzać sztywną akademicką manierą. I nie jest nim świeżo upieczony doktor publikujący rozprawę pisaną pod akademickich recenzentów. Jeszcze tylko błyskawiczne „przekartkowanie” (przy pomocy kciuka). Widać, że książka ma sporo ilustracji (w tym kolorowe mapki)… Czytelnik, niespecjalnie się wahając, sięga po portfel. A potem w domu…

Czytelnik „zwykły” pomija zwykle wstępy, gdyż zwykle są one nudne. Tak że i tym razem przewraca szybko kartki, aż na stronie 17. napotka właściwy początek, czyli ROZDZIAŁ I. POCHODZENIE LUDÓW a w nim od razu (szkoda, że nie poprzedzony wprowadzającym nagłówkiem) podrozdział 1. Najstarsze dzieje w świetle nowych odkryć. „Zwykły czytelnik” poprawia się w fotelu, upija łyczek kawki, i rozpoczyna lekturę.

Na temat etnogenezy poszczególnych ludów stworzono kilka teorii… upowszechnił się dominujący w nauce pogląd, że Słowianie są jednym z ludów wywodzących się z indoeuropejskiej wspólnoty językowej.

Zakłada się, że wspólnota ta miała ukształtować się około V tysiąclecia p.n.e. prawdopodobnie między północnym wybrzeżem Morza Czarnego, Kaukazem i Karpatami. Od ok. 3000 roku p.n.e. zaczęła się rozpadać.

Dla czytelnika jest w tym momencie niezbyt jasne, czy Autor się z tym założeniem zgadza, czy nie. A zwrot „Zakłada się” budzi niepokój. Zakłada się a priori? Toż to byłoby jak dogmat! Ale na szczęście jest to tylko wzmianka o poglądach przeciwnych poglądowi Autora.

W powiązaniu z tymi założeniami utrwalił się pogląd na temat „wędrówki ludów”, która między innymi wskazuje na rzekome późne w stosunku do innych ludów przybycie Słowian do Europy. Jest to z góry założony przekaz wartościujący, który ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. (s. 18)

Skąd pomysł wędrówkoludowców, że przybycie Słowian do Europy miałoby być „późne w stosunku do innych ludów”? Coś takiego nie wynika z samej idei wędrówki ludów. I faktycznie wygląda na przekaz wartościujący. Ale skoro inkryminowany przekaz ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, to czytelnik oczekuje, że Autor go na dalszych stronach przekonywająco podważy. Zastanawiające jest tylko dlaczego pogląd nt. wędrówki ludów aż tak się utrwalił skoro jest niesłuszny?

Hipotezę wspólnoty języka praindoeuropejskiego odrzucają niektórzy lingwiści, w tym prof. Jean-Paul Demoule z Uniwersytetu Sorbońskiego. Twierdzi on, że nie ma żadnego uzasadnienia, aby kiedykolwiek istniał jakiś lud mówiący językiem praindoeuropejskim. Dowodzi, że poszczególne prajęzyki powstawały w toku wzajemnego mieszania się, przenikania i ewolucji. (s. 18)

Skoro hipotezę odrzuca profesor takiego uniwersytetu… Ale czytelnikowi jest też trochę dziwno czemuż to Autor tyle miejsca poświęca hipotezie błędnej. Dla zwykłego czytelnika chyba lepszy byłby przekaz typu: „Zapewne wielu przedstawicieli naukowego establishmentu się z tą wizją nie zgodzi, ale są liczne argumenty na to, że słowiańskie dzieje miały przebieg następujący…”. I od razu do rzeczy!

Do niedawna uważano, że przodkowie człowieka współczesnego wywodzą się sprzed około 200 tys. lat. Ostatnio ogłoszone odkrycie szczątków Homo sapiens w Dżabal Ighud w południowym Maroku, datowanych na 315 tys. lat, przekonuje, że człowiek tego gatunku istniał ponad 100 tys. lat wcześniej, niż do tej pory sądzono. (s. 18-19)

Są konkrety! Człowiek rozumny istnieje od co najmniej 315 tys. lat! Czytelnik przyjmuje ten ważny fakt do wiadomości. Zapamiętuje (jako amunicję do ewentualnych polemik) że fakt ten został potwierdzony datowaniem znaleziska w Maroku. I tyle! Po co jeszcze zaprzątać uwagę porównaniami z poglądami nieaktualnymi?

Według wniosków wynikających z prac międzynarodowego zespołu zamieszczonych w prestiżowym czasopiśmie naukowym „Science” w 2011 roku pierwsi przedstawiciele gatunku człowieka współczesnego opuścili Afrykę już około 125 tys. lat temu. (s. 20)

Czyli, mówiąc po prostu: 125 tys. lat temu pierwsi ludzie opuścili Afrykę, co w 2011 r. ogłosił międzynarodowy zespół badaczy na łamach prestiżowego czasopisma „Science”.

Co więcej, opublikowane już w 2018 roku w tym samym periodyku dane przekonują o jeszcze wcześniejszym wyjściu Homo sapiens z Afryki. W jaskini Misliya w pobliżu góry Karmel w Izraelu odnaleziono szczątki pierwotnego Homo sapiens, datowane na 175 do 200 tys. lat. Oznacza to, że człowiek najprawdopodobniej wyemigrował z Afryki o wiele wcześniej niż dotychczas przypuszczano. (s. 20)

Litości!!! Autorze!!! Czemu po prostu nie napiszesz, że z ostatnich doniesień („Science”, 25.01.2018) wynika, że człowiek rozumny mógł opuścić Afrykę już 175-200 tys. lat temu. I ewentualnie dodać, że wiemy to z datowania znaleziska z jaskini Misliya w Izraelu. Po co te ozdobniki i wypełniacze („Co więcej”, „przekonują”, „Oznacza to”, „o wiele wcześniej”)? I po co było przedtem zawracać głowę nieaktualnymi już rewelacjami z 2011 roku? Czytelnik jest wdzięczny za wyszukanie i podanie ważnej informacji, ale wolałby aby Autor nie zmuszał go do żmudnego wyławiania ciekawych faktów z morza słów.

Jednak decydujący eksodus datuje się od około 70 tys. lat temu, kiedy człowiek rozumny zasiedlił w pierwszej kolejności obszar Półwyspu Arabskiego. (s. 20-21)

Czytelnik dostaje kolejny ważny fakt do zapamiętania: w historii Słowian pierwszym kamieniem milowym jest eksodus człowieka rozumnego z Afryki na Półwysep Arabski ok. 70 tys. lat temu.

Zasadniczą motywacją tej migracji były konsekwencje erupcji superwulkanu Toba na Sumatrze. Na około 10 lat zapanowała wulkaniczna zima, a pyły wywołały ochłodzenie klimatu trwające około 1000 lat. Wybuch miał miejsce w czasie, gdy na półkuli północnej panowała epoka lodowcowa (od 115 tys. do 11,5 tys. lat temu – zlodowacenie północnopolskie, bałtyckie, Würm). Eksperci uznali, iż erupcja Toby i jej wielowarstwowe skutki unicestwiły znaczną część ludzkiej populacji. Ogół ocalałych liczył sobie co najwyżej 10 tysięcy ludzi. Ponowne zasiedlanie świata rozpoczęli nieliczni ocaleni przedstawiciele Homo sapiens, którzy przetrwali w Afryce. (s. 21-23)

I tak oto wyjaśniło się dlaczego eksodus 200 tys. lat temu jest nieistotny a ten 70 tys. lat temu istotny. I pojawiają się pierwsze akcenty polskie  na razie tylko w aspekcie geograficznym.

Ze społeczności osiadłej między 60 tys. a 48 tys. lat temu – prawdopodobnie na Półwyspie Arabskim – wydzieliły się grupy, które dotarły do Kaukazu. Z nich wywodzą się kolejne grupy, a wśród nich ród charakteryzujący się zespoloną haplogrupą oznaczoną jako IJK. (s. 24)

Uporządkujmy: nasi przodkowie 70 tys. lat temu opuścili Afrykę i po „krótkim pobycie” (ok. 12 tys. lat) na Półwyspie Arabskim, powędrowali na Kaukaz z etykietką IJK. Autor odsyła do mapy na str. I. Cóż, mapa ta (a raczej mapka) nie jest majstersztykiem grafiki komputerowej. Mimo sympatii dla Autora, trudno jest tej mapy bronić – a zwłaszcza tych białych literek na jasnożółtym tle. Ale, mapa mapą, czytelnik (zwykły) nigdy dotąd nie słyszał o IJK, i ma świadomość, że Autorowi zawdzięcza to, że już wie o takich rzeczach.

Z tego genetycznego konglomeratu około 55 tys. lat temu wyłoniła się ludność posiadająca zespoloną haplogrupę oznaczoną jako IJ. Pierwsza populacja Homo sapiens dotarła do Europy około 48-43 tys. lat temu. Byli to ludzie z kręgu tzw. człowieka kromaniońskiego. (s. 24)

Czy człowiek kromanioński to właśnie IJ? Powyższy akapit nie stwierdza tego. Poza tym na mapie na str. I. darmo szukać IJ (przepraszam, zespolonej haplogrupy IJ).

Z zespolonej haplogrupy IJ około 28-24 tys. lat temu, prawdopodobnie w rejonie Bałkanów, wyodrębniła się haplogrupa I. Był to pierwszy rdzennie europejski ród genetyczny. Społeczności te całkowicie zlikwidowały poprzedników, tj. humanoidalnych neandertalczyków. (s. 24)

Włos się jeży! Czy mowa o jakimś intencjonalnym ludobójstwie?

Około 22 000 lat p.n.e. z europejskiej haplogrupy I – najpewniej na Bałkanach – wyłoniła się w drodze mutacji I1. Ludność z tej grupy przeniknęła z północnych Niemiec na Jutlandię, Skandynawię, Wyspy Brytyjskie i obszar podalpejski. (s. 24)

Czytelnik z tego nie wie, czy I1 to nasi, czy nie nasi. Z dalszej lektury dowiemy się o grupach I2, I2a1a, I2a1b, I2a2, I2b, J, J1, J2, które oznaczają protoplastów różnych ludów, wśród nich Sardyńczyków, Skandynawów, Arabów, Żydów… A co z naszymi, Słowianami?

Wśród ludności zespolonej haplogrupy IJK powstała ok 31 tysięcy lat p.n.e. haplogrupa K, a jej nosiciele wywędrowali wkrótce do Azji Południowo-Wschodniej. Hipotetycznie na tym obszarze wyłoniła się z niej społeczność z zespoloną haplogrupą określaną jako MNSOP. Żyła ona prawdopodobnie w rejonie Gór Ałtajskich. (s. 25)

Czy MNSOP to nasi praojcowie? Czytelnik nie jest pewny… Ale tutaj kończy się podrozdział pierwszy i przechodzimy do podrozdziału 2. Wybuch Taupo. Powstanie ludów indoeuropejskich.

W tym ważnym momencie dziejowym rozpoczęły się gwałtowne przemieszczenia ludności w poszukiwaniu lepszych miejsc do życia. Zjawisko to zostało zmotywowane kolejnym wybuchem superwulkanu, tym razem Taupo na nowozelandzkiej Wyspie Północnej, około 27-26 tys. lat temu. Była to ostatnia jak do tej pory erupcja o tej skali eksplozywności w dziejach Ziemi. (s. 25-26)

W tym mniej więcej czasie – ok. 26 tys. lat temu – z grupy MNSOP wyłonił się nowy genetyczny ród z haplogrupą określana jako R. Powstał gdzieś na szerokim obszarze od nadbajkalskich terenów po Równinę Rosyjską. Dowodzi tego odkrycie we wsi Mal’ta w pobliżu jeziora Bajkał paleolitycznego grobu dziecka sprzed ponad 24 tysięcy lat. (s. 28)

Dowodzi? Może rozsądniej użyć słowa „wskazuje”. Ale ważne, że wyjaśniło się, że MNSOP to byli już nasi. Bo haplogrupa R, to prosta droga do R1a, o której niejeden czytelnik, nawet zwykły, słyszał.

Około 23 tys. lat temu między Jeziorem Aralskim a Hindukuszem z haplogrupy R wyłoniła się kolejna, określana jako R1. Z niej ok 21 tys. lat temu wykształciła się haplogrupa R1a… Z kolei mutacja R1a1 powstała około 15 tysięcy lat temu na obszarze stepów euroazjatyckich (ewentualnie w Europie Południowo-Wschodniej, północnym Kaukazie lub Azji Środkowej). (s. 29)

Miejsce powstania R1a1 zostało określone dość ostrożnie

W wielu przypadkach widoczne są dominanty będące podstawą etnosu, zarówno w sensie genetycznym, jak i społeczno-kulturowym. (s. 30)

Rzut oka na mapę na s. II i widać, że na terytorium Polski zdecydowanie dominuje R1a, i że jesteśmy jedynym krajem, w którym R1a to więcej niż połowa populacji!
Szkoda, że Autor nie robi od czasu do czasu krótkiego podsumowania przedstawionych faktów. Ułatwiłoby znacznie percepcję wykładu.
Czytelnik zmuszony jest zrobić to samemu. Oto efekty:Przezroczysty

70 tys. lat temu nasi przodkowie opuścili Afrykę i po ok. 12 tys. lat spędzonych na Półwyspie Arabskim, powędrowali na Kaukaz jako nosiciele zespolonej haplogrupy IJK;

33 tysiące lat temu z IJK wyłonił się ok. ród o haplogrupie K, który wywędrował do Azji Południowo-Wschodniej, a tam wyłoniła się z niego społeczność z zespoloną haplogrupą MNSOP, która prawdopodobnie zamieszkiwała Ałtaj;

26 tys. lat temu, gdzieś pomiędzy Bajkałem a Równiną Rosyjską, z grupy MNSOP wyłonił się ród z haplogrupą R;

23 tys. lat temu, między Jeziorem Aralskim a Hindukuszem z haplogrupy Rwyłoniła się grupa R1, a z niej

21 tys. lat temu powstała R1a, która dominuje obecnie w Polsce.

Póki co czytelnik nie wie jaka jest rola grupy R1a1. Ale kończy się podrozdział drugi i przechodzimy do 3. Praojczyzna Protosłowian, zawiązki Słowiańszczyzny.

Najnowsze badania prof. Underhilla wskazują jako praojczyznę Słowian ziemie polskie. To tutaj z haplogrupy R1a1 wyłoniła się R1a1a, która odegrała kluczową rolę w kształtowaniu się ludów ario-słowiańskich… Zdaniem Pawła Szwarewa, autora modelu rosyjskiego drzewa genealogicznego to ziemie polskie zdecydowanie są miejscem wykształcenia się Słowiańszczyzny. (s. 32)

Wyniki prac włoskiego paleolingwisty prof. Mario Alinei, zwolennika teorii paleolitycznej ciągłości, w dużym zakresie to potwierdzają… W jednej z wypowiedzi uczony ten stanowczo stwierdził: „To totalny absurd ta bajka o tak zwanym późnym przybyciu Słowian do Europy”.

Profesor Alinei dowodzi, że języki germańskie pojawiły się w Europie później niż słowiańskie… (s. 33)

Mocne to tezy, trzeba przyznać.

Mając na względzie wcześniej przedstawione ustalenia, zauważyć należy, że wyżej wymienione kultury [starčevska, Vinča, Baden] kształtowały się na obszarach pierwotnie zamieszkałych przez ludność określaną jako „staroeuropejska”. Sądzić zatem należy, że tworzone podstawy kulturowe i kształtujące się zawiązki Słowiańszczyzny były związane z ludami charakteryzującymi się pochodnymi haplogrup R1a oraz staroeuropejskich I2 a także I1… Ustalenia paleolingwistyki wsparte odkryciami archeologicznymi oraz z zakresu sekwencjonowanoa DNA pozwalają na uchwycenie wyraźnych zaczątków formułowania społeczności protosłowiańskiej od około 7,8 tys. lat temu… (s. 33-34)

Przekładając na zwykłą ludzką mowę: ok. 7,8 tys. lat temu przybysze R1a zmieszali się z miejscowymi I1 i I2 (przy dominującej roli R1a) i tak zaczęła powstawać Słowiańszczyzna.

Tereny od Dunaju do Kujaw są miejscem zaistnienia mutacji, które dały początek wielkiemu rodowi, będącego nosicielem R1a-Z282 i jej mutacji. Później część tych ludów skierowała się na wschód… Później – w II tysiącleciu p.n.e. – społeczności z tymi cechami pojawiły się na terenie Indii i Iranu pod nazwą Ariowie… (s.34)

Słowianie to Ariowie, którzy zostali na miejscu i rozprzestrzeniali się powoli, a Hindusi i Irańczycy to Ariowie, którzy zdecydowali się na przemieszczenie w rejon odległy.

Związana z Protosłowianami kultura starčevska rozwijała się na Bałkanach od ok. połowy VI tysiąclecia p.n.e. Jest ona rozpoznawalna między innymi na podstawie owalnych i kulistych naczyń na krótkich nóżkach malowanych wzorami geometrycznymi…

Następna, tj. kultura Vinča rozwinęła się od około 5500 do około 4000 roku p.n.e. i obejmowała swym zasięgiem Europę Południowo-Wschodnią, Środkową, oraz Azję Mniejszą. W obrębie tej kultury znajdujemy najstarszy w Europie warsztat metalurgii miedzianej odkryty w Pločniku w południowej Serbii datowany na około 5500 rok p.n.e.

Inne odkrycia wskazują, że wśród tamtejszej ludności istniał również kult świątynny.

Inne znaleziska datowane na około 4500 rok p.n.e., zawierające znaki lub symbole (np. zachowane na amulecie glinianym z Tǎrtǎria w Rumunii). Są one określane jako „pismo staroeuropejskie” lub „protopismo” starsze od protosumeryjskiego o blisko 400 lat. Byłby to zatem najstarszy system piśmienniczy, wcześniejszy niż pismo klinowe. (s. 34-36)

Czytelnikowi szczęka opada.

Kultura badeńska rozwinęła się na podłożu kultury Vinča na terenie Węgier, Słowacji, Austrii, Czech, południowej Polski, północnej Serbii i zachodniej Rumunii od około połowy 3500 roku p.n.e. (s. 37)

Precyzja określenia miejsca zdecydowanie ustępuje precyzji określenia czasu

Ludnej kultury badeńskiej zamieszkiwała osady w miejscach wysoko położonych, często otaczane fortyfikacjami w postaci kamiennych murów… Rozpowszechnił się wówczas ciałopalny obrządek pogrzebowy. Do pochówku prochów używano niekiedy popielnic twarzowych. (s. 37)

Ludnej? Oj, korekta, korekta! Poza tym zwykły czytelnik musi przerwać lekturę i szukać w internecie co to jest popielnica twarzowa. A wystarczyłoby dodać parę słów w nawiasie.

Wyrosła bezpośrednio z kultury Vinča kultura lendzielska rozwijała się od połowy szóstego do końca piątego tysiąclecia p.n.e. na obszarach dzisiejszej Polski (Śląsk, Małopolska, Kujawy, Wielkopolska i Kujawy), Czech, południowo-wschodnich Niemiec, Słowacji, Węgier oraz Austrii, północnej Słowenii i Chorwacji.

Ludzie tej kultury budowali charakterystyczne „rondele”. Miały one konstrukcję drewniano-ziemną złożoną z jednej lub wielu palisad otoczonych pojedynczym lub wieloma rowami. Najczęściej posiadały one cztery bramy. Wnętrze z reguły było niezabudowane… Średnica odnalezionych rondeli waha się od 35 do 150 m. Miały one charakter kultowy, astronomiczny i być może również obronny… Stonehenge na Wyspach Brytyjskich – młodsze o tysiąc lat od rondelu śląskiego. (s. 38-39)

Przekrój kolejno następujących po sobie struktur archeologicznych – dowodzących trwałości osiedleńczej sięgającej 7500 lat – znajdujemy w Dzielnicy na terenie Opolszczyzny. Najstarsza ze znalezionych osad odpowiada czasom wyodrębniania się kultury starčevskiej i jest datowana na 5500 rok p.n.e.. Jest to najdawniejsza znana na ziemiach polskich osada fortyfikowana. Mówimy tutaj o czasach poprzedzających o kilka stuleci okres, gdy do Egiptu dotarła ludność posiadająca znajomość uprawy roli i hodowli zwierząt. Osadę tę założyli ludzie kultury ceramiki wstęgowej rytej. Kolejna osada pochodziła z czasów kultury ceramiki wstęgowej kłutej (około 4900 – 4700 roku p.n.e.), potem była osada z czasów kultury lendzielskiej, a najmłodsza pochodzi z epoki brązu.

Na obszarze miejscowości znaleziono dowody w postaci ziaren roślin na najstarszą w Europie uprawę żyta sprzed 6 tysięcy lat. (s. 39-40)

Tu czytelnik zaczyna się zastanawiać kiedy na półkach księgarskich pojawi się książka pt. „100 wynalazków, które kształtowały cywilizację”, a tam:

Naczynia gliniane, 6000 p.n.e., Protosłowianie kultury starčevskiej;

Kult świątynny, 5500 p.n.e., Protosłowianie kultury Vinča;

Metalurgia miedzi, 5500 p.n.e., Protosłowianie kultury Vinča;

Astronomia, 5500 p.n.e., Protosłowianie kultury lendzielskiej;

Pismo, 4500 p.n.e., Protosłowianie kultury Vinča;

Uprawa zbóż, 4000 p.n.e., Protosłowianie kultury lendzielskiej;

Fortyfikacje kamienne, 3500 p.n.e., Protosłowianie kultury badeńskiej;

Kremacja, 3500 p.n.e., Protosłowianie kultury badeńskiej;


Lampa naftowa, 1853, Ignacy Łukasiewicz;

Badanie krwi „OB”, 1897, Edmund Biernacki;

Kamizelka kuloodporna, 1901, Jan Szczepanik;

Bomba wodorowa, 1952, Stanisław Ulam (z pomocą paru nie-Polaków).


Swoją drogą, czytelnikowi boleśnie brakuje tego typu zestawień. Gdyby w książce takowe były, zwiększyłyby się jej walory dydaktyczne. Oby tak było w wydaniu II poprawionym uzupełnionym.

Ulokowana na terenie dzisiejszej Mołdawii i Ukrainy kultura trypolska [R1a1, zdaniem prof. Anatola Klyosowa] została stworzona przez ludzi przybyłych na te obszary wzdłuż łuku Karpat. Jej początki odpowiadają czasom, kiedy na terenie Mezopotamii pojawiły się pierwsze osady, które później przekształciły się w miasta: Ur, Uruk, Lagasz, Nippur… Na Ukrainie w miejscowości Nebeliwka – wielka osada neolityczna poprzedza o trzy tysiąclecia początki Jerozolimy. Trzeba było jeszcze dwóch tysięcy lat do wyodrębnienia pierwocin państwa egipskiego. Swój okres świetności przeżywała ona w latach 4500-2750 p.n.e., zaś jej koniec przypada na czasy pojawienia się kultury minojskiej. Na otoczonym rowem terenie o powierzchni 238 hektarów umiejscowiono około 1200 budynków ustawionych wzdłuż 50 ulic. W obrębie osady odkryto również wykonany z gliny i drewna budynek świątynny [4000 rok p.n.e.]. Składająca się z dwóch kondygnacji świątynia miała wymiary około 60 na 20 metrów. (s. 41-42)

Powinno się to znaleźć jak najprędzej w podręcznikach dla szkół podstawowych!

Znaki swastyki… Najdawniejsze – sprzed około 12 tysięcy lat – odkryto w okolicach Mezin [na Ukrainie]… również na naczyniach zachowanych w grobach indoaryjskich Tocharów sprzed 4 tysięcy lat. Starsze niż tocharskie znaki swastyki znaleziono na ziemiach polskich na wazach z czasów kultury amfor kulistych. Przykładem są gliniane naczynia stworzone około 5 tysięcy lat temu – odkryte na cmentarzysku w Rębkowie Parcelach.

Swastyka jest prastarym indoaryjskim symbolem solarnym, przynoszącym szczęście i obfitość. Upowszechnił się później na subkontynencie indyjskim. Wśród ludów protosłowianskich oraz słowiańskich był on ważnym symbolem religijnym co najmniej od trzeciego tysiąclecia p.n.e. W Chinach znak ten pojawił się około 2000 lat temu, wraz ze sprowadzeniem buddyzmu z Indii. Znaleziono go na trojańskich, greckich i rzymskich artefaktach. U plemion germańskich w I-IV wieku n.e. pojawiła się jego forma trójramienna. Przeniesiony do Japonii i obu Ameryk, stanowił pozytywny przekaz solarny. Jego znaczenie, splugawione przez zbrodniczą, hitlerowską III Rzeszę Niemiecką w postaci znaku graficznego nazizmu budzi dzisiaj odrazę ze względu na rozmiar zła i obrzydliwości, które światu wyrządzili Niemcy. (s. 45-47)

Świetny mikro-esej o swastyce. Brawa dla Autora! Może tylko szkoda, że po przeczytaniu czytelnik nie wie: (1) jak jest Mezin w mianowniku, (2) gdzie są groby indoaryjskich Tocharów, (3) czy indoaryjscy Tocharowie, to nasi, (4) „upowszechnił się później” to znaczy kiedy?

Ale i tak najważniejsze, że później a nie prędzej, i że swastyka, to znak wymyślony nad Wisłą przed pięcioma tysiącami lat (bez urazy, ale mógłbyś panie Autorze nie mieszać p.n.e. z temu – czytelnik i tak musi mieć dość napiętą uwagę, żeby móc śledzić tok wykładu – po co jeszcze go zmuszać do dodawania lub odejmowania co chwilę dwóch tysięcy lat!).

A ostatnie zdanie to „perełka” – czytelnik oczywiście podpisuje się pod meritum, ale co do stylu, to trudno oprzeć się skojarzeniu z Orwellem – to ostatnie zdanie to doubleplusgood duckspeak (kaczokwak dwój-plus dobry  )

W 1976 roku, podczas wykopalisk prowadzonych przez naukowców z Polski i ze State University of New York z Buffalo pod kierunkiem prof. Janusza Kruka z krakowskiego oddziału Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii na terenie dużej, ufortyfikowanej osady w Bronocicach w województwie świętokrzyskim odkryto ceramiczną wazę z dekoracyjnymi rysunkami przedstawiającymi czterokołowe wozy. Jest to najstarszy na świecie (wcześniejszy od mezopotamskiego) dowód używania pojazdu kołowego na świecie. Wazę datuje się na lata 3635 p.n.e. – 3370 roku p.n.e. Jest zaliczana do kultury pucharów lejkowych, która powstała na terenie Kujaw, czyli w centrum dzisiejszej Polski. (s. 47-48)

Replika wazy z Bronocic powinna być w każdej szkole w gablocie na wprost wejścia! Wóz z Bronocic powinien widnieć na saszetkach z przyborami szkolnymi i na tiszertach. Każdy uczeń III klasy podstawówki, obudzony w nocy i zapytany o Bronocice, powinien recytować, że znaleziono tam wazę sprzed 5500 lat z pierwszym na świecie rysunkiem pojazdu kołowego.


Chwała Autorowi za popularyzowanie wozu z Bronocic.


pomnikwaza


Tablica pomnika w Bronocicach


A łyżeczka dziegciu, to: (1) amerykański uniwersytet, szacowny instytut, czcigodny profesor – czy aż z takimi fanfarami trzeba obwieszczać znalezisko, które broni się samo? (2) Czy po słowie „Akademii” nie powinno być jeszcze, że „Nauk”? (3) Czy w publikacji popularnej określenie „3635 p.n.e. – 3370 roku p.n.e.” nie jest przypadkiem szumem informacyjnym? Czyż nie łatwiej czytelnikowi zapamiętać, że ok. 5 i pół tys. lat temu? (4) Ani słowa o haplogrupie mieszkańcow Bronocic z czasów wazy. (5) Czytelnik może być dotknięty informowaniem go, że Kujawy są w centrum dzisiejszej Polski…

Ale to wszystko tylko tak, dla porządku. Książka jest super. Wprowadza do powszechnej świadomości wiedzę o prekursorskiej roli Słowian (choćby i „proto”) w kształtowaniu cywilizacji.

Kultury następują jedna po drugiej i dowodzą ciągłości osiedleńczej. Kultura mierzanowicka jest jedną z nich. Ludy tego kręgu zbudowały na wzgórzu w miejscowości Sadowe, kilkadziesiąt kilometrów na północ do Krakowa potężną warownię. Istniejąca pomiędzy 2500 a 2200 rokiem p.n.e. osada obejmowała obszar ponad pięciu hektarów i była ufortyfikowana… Inne imponujące konstrukcje tej kultury znaleziono w Trzcinicy na wzniesieniu górującym nad doliną rzeki Ropy niedaleko dzisiejszego Jasła. Zbudowany tutaj około 2100 roku p.n.e. gródek zajmował obszar 56-60 arów… (s. 50)

Czytelnik wierzy na słowo w ciągłość osiedleńczą, chociaż tutaj Autor nie powołał się na prestiżowe uniwersytety i utytułowanych uczonych. A tak poza tym, aż się prosiło żeby wspomniawszy o Trzcinicy od razu zachęcić do odwiedzenia przepięknego skansenu archeologicznego „Karpacka Troja”.

Kultura unietycka, starsze od egipskich „piramidy wielkopolskie”… na ziemiach pomiędzy Łabą, Dunajem, Bugiem i Bałtykiem od około 2300 do około 1600 roku p.n.e., nazywana od wsi Unietyce pod czeską Pragą unietycką. (s. 50)

Kolejna kultura do zapamiętania. Czytelnik wierzy, że zapamiętać ją warto. Tylko co to takiego „czeska Praga unietycka”? Únětice – to gmina w Czechach w powiecie Praga-Zachód. Nie ma żadnej „Pragi unietyckiej”. Poza tym czytelnik zaczyna nabierać przekonania, że słowem występującym w książce najczęściej jest słowo „około”. Czy nie można go sobie darować, zważywszy, że wszelkie datowania są tu (i muszą być) „około”. A bez tych wszystkich „około”, „od”, „do” jak by się tekst odchudził!

Rozpowszechniły się wówczas osady obronne i twórczość metalurgiczna, której efektem był brąz, tj. stop cyny i miedzi. (s. 50)

Łoł! Znaczy to, że brąz to też wynalazek naszych! Zatem do listy dopisujemy:

Brąz, 2300 p.n.e., Protosłowianie kultury unietyckiej;

Na cmentarzyskach tego kręgu kulturowego występują groby szkieletowe, niektóre z nich zasobne w przedmioty i ozdoby z brązu, a także złota i bursztynu. W kurhanach, tzw. grobach książęcych, znajdowano berła sztyletowe… Największe skupisko takich kurhanów, w których komory grobowe były przykryte warstwami z gliny i kamieni, a na wierzchu – ziemi, znajduje się w Łąkach Małych w Wielkopolsce. Datowane są one na końcowy okres kultury unietyckiej, czyli na lata 1700-1500 p.n.e. Zwane są „piramidami wielkopolskimi”. Duże skupisko kurhanów w pobliżu Łąk Małych jest unikatem na skalę europejską. (s. 51)

Unikatem… Starsze od egipskich… Cóż tu jeszcze komentować… chyba że zwrócimy uwagę na dziwną rzecz – Autor zakłada, że czytelnik nie wie jakie metale wchodzą w skład brązu (i musi go oświecić), a przy tym zakłada, że czytelnik wie co to są berła sztyletowe :/

W kolejnych okresach grupy ludności będącej nosicielami haplogrupy pochodnej R1a1 przemieściły się na obszar obejmujący dorzecze Wołgi do Uralu i dalej do Jeniseju oraz do gór Kopet Dag (Turkmenistan i Iran), Pamir, Tienszan (Pogranicze Kazachstanu, Uzbekistanu, Kirgistanu i Chin) do strefy tajgi na północy (patrz mapa górna na s. III). (s. 51)

Za dużo szumu informacyjnego! „Grupy ludności będącej nosicielami haplogrupy pochodnej R1a1” – łącznie siedem słów, gdy można było po prostu napisać „nosiciele R1a1”; „obszar obejmujący…” – tu Autor wymienia 12 nazw geograficznych. To już chyba prościej byłoby podać czego ten obszar nie obejmował. A mapa górna na s. III, to wyrwany obszar bez rozpoznawalnych konturów, jedyne oznaczone miejsca geograficzne to Morze Kaspijskie i Morze Czarne, nie pokazane obecne granice państw – jednym słowem nie sposób dociec dokąd właściwie doszli ludzie, których historię śledzimy. Ale jest z tej mapy ważny pożytek – w końcu wyjaśniło się, że gdzie szukać Tocharów, o których była wcześniej mowa. Ale czy Tocharowie to nasi, czy tylko zostali tam napotkani?

Niech w wydaniu II mapa będzie na całą stronę, z pokazanymi granicami państw (bez nazw – czytelnik rozpozna Iran, Chiny, Mongolię, itp. po kształcie). Przyda się też oznaczenie (przynajmniej cyframi objaśnionymi w legendzie) gór Kopet Dag, Pamir i Tienszan.

Daleka ekspansja ludów była w dużym stopniu możliwa dzięki wykorzystaniu pojazdów kołowych będących wynalazkiem społeczności bronocickiej oraz oswojeniu koni… Śladem wędrówki wyżej wymienionych ludów jest kultura afanasjewska – neolityczna kultura archeologiczna rozwijająca się nad górnym Jenisejem i w Ałtaju, datowana na lata 3000-1700 p.n.e. (s. 52)

I znów pojawia się Ałtaj – przepiękna i tajemnicza kraina, położona tam gdzie granica Rosji z Kazachstanem przechodzi w jej granicę chińską i po parudziesięciu kilometrach w mongolską (nb. mógłby Autor dodać taką informację w drugim wydaniu II, gdyż samo hasło Ałtaj nie jest powszechnie kojarzone z odnośnym rejonem Azji).

Wychodzi na to, że w Ałtaju nasi R1a1 spotkali się ze swoimi przodkami MNSOP (bo przecież nie wszyscy z nich migrowali do Europy – niektórzy zostali) i wymienili się tradycjami, zwyczajami, wynalazkami… Właśnie – do listy wynalazków dopisujemy udomowienie konia. Pozostaje problem czy przypisać to Protosłowianom kultury bronocickiej, czy afanasjewskiej.

Około 2300 roku p.n.e. ludność z haplogrupą Y-DNA pochodną R1a1 w zachodniej Syberii i Kazachstanie utworzyła kulturę andronowską (pomiędzy 2300-1000 rokiem p.n.e.). Według profesora Klyosova jej twórcą jest jeden z odłamów ludów indosłowiańskich, zapewne z kręgu trypolskiego, który w toku dziejów przemieścił się na wschód, na teren dzisiejszego Kazachstanu i Uralu. (s. 52)

Zaraz, około 2300 p.n.e., czy pomiędzy 2300 a 1000 p.n.e.? A określenia „jeden z odłamów” i „w toku dziejów” – to rozpraszające ozdobniki. Ural jest zachodnią granicą Syberii, więc w tym samym akapicie dwukrotnie została podana lokalizacja kultury andronowskiej.

Z czasem styl życia ludności zmienił się z osiadłego na koczowniczy. Zaczęły wówczas powstawać otwarte osiedla oraz zastosowano nową formę chowu bydła – przepędzanie z jednego pastwiska na drugie… (s. 53)

Niezwykłym odkryciem dokonanym w obrębie kultury andronowskiej jest powstała około 1700 roku p.n.e., ulokowana na obszarze 20 tysięcy merów kwadratowych osada Arkaim… Umieszczone wewnątrz fortalicji domostwa składały się z dużych – o powierzchni nawet do 180 metrów kwadratowych – przyległych do siebie mieszkań. Każde z nich wyposażone było w palenisko oraz studnię. W wielu stwierdzono gliniane piece o skomplikowanej konstrukcji służące do wypalania wyrobów garncarskich, a także wytapiania metali. Okrężną ulicę w osadzie wyłożono drewnianymi balami przykrywającymi kanalizację ściekową, odprowadzającą również wodę z opadów. (s. 54-55)

Niesamowite. Wypalanie garnków i wytop metali jako element codziennego życia w gospodarstwie domowym! Czytelnik z wypiekami na twarzy chłonie nieznane mu dotąd fakty. Do listy wynalazków dopisuje:

Kanalizacja, 1700 p.n.e., Protosłowianie z kultury andronowskiej

Sprostowanie Prawdomira: Kanalizacja miejska była już znana o pół tysiąclecia wcześniej w miastach cywilizacji Doliny Indusu czyli też na długo przed najazdem Ariów. Jej zastosowanie zaś w mniejszej skali znajdujemy na stanowiskach jeszcze wcześniejszych, np. w Skara Brae na szkockich Orkadach.

Konsekwentne przemieszczanie się ludzi z europeidalnego rodu R1a1 w kierunku wschodnim i na południowy wschód od Syberii potwierdzają wyniki prac chińskich uczonych w Xiaohe (Kotlina Tarymska – prowincja Singciang). Szczątki tamtejszych ludzi datowane na około 2000 rok p.n.e. zawierały pochodne haplogrupy R1a1.

Potomkowie europeidalnej ludności z Kotliny Tarymskiej znani są w historii jako Tocharowie. W drugiej połowie II wieku p.n.e. opanowali oni Baktrię (krainę w północnym Afganistanie), a w I wieku p.n.e. utworzyli w środkowej Azji silne państwo istniejące do V wieku. (s. 56-57)

Podbiliśmy nawet Chiny! A może tylko skolonizowaliśmy… Tak czy inaczej, czytelnikowi znów szczęka opada. I jeszcze wydaje westchnienie ulgi, że w końcu wyjaśniło się – Tocharowie, to na 100% nasi ludzie! I tym miłym akcentem kończy się trzeci podrozdział ROZDZIAŁU I. Przechodzimy do 4. Kształtowanie się Prasłowiańszczyzny.

Pod wpływem kultury unietyckiej na terenie centralnej, południowej i wschodniej Polski oraz zachodniej Ukrainy, a także zachodniej Białorusi, od około 1900 do 1000 roku p.n.e. rozwijała się tzw. kultura trzciniecka. Niektórzy badacze dziejów – w tym prof. Gerard Labuda – uważali obszar jej występowania za kolebkę Prasłowian. (s. 58)

Uważali, ale już nie uważają? A poza tym, zapis ok. 1900–1000 p.n.e. dużo łatwiej wpadałby w oko niż około 1900 do 1000 p.n.e

Jakiś czas później zaczęła się wyodrębniać kolejna, wielka jednostka kulturowa – kultura łużycka z licznymi odgałęzieniami. (s. 58)

Czytelnik konotuje sobie hasło kultura łużycka. Ale cytowane zdanie kompletnie o niczym nie informuje. „Jakiś czas później”, „kolejna, wielka”, „z licznymi odgałęzieniami”… Kiedyś taki przekaz nazywano laniem wody.

Dalej następują dwie strony referowania sporów co do pochodzenia osady w Maszkowicach. Na koniec „wniosek”, że „nie ma mowy o jakiejś wymianie ludności, ponieważ od tysięcy lat trwała ona na tym samym miejscu”. Hmm… żeby chociaż jakieś autorytety na poparcie…

Znalezione kopalne Y-DNA z tego okresu i horyzontu kulturowego potwierdza, że ludność kultury łużyckiej charakteryzowała się generalnie haplogrupą pochodną R1a. Dowodzi tego próbka pobrana ze szkieletu znalezionego w miejscowości Halberstadt-Sonntagsfeld we wschodnich Niemczech. Datowano ją na lata 1113-1021 p.n.e. (s. 61-62)

„Znalezione”? Musiały zostać znalezione. Inaczej nie byłoby o czym pisać!

„kopalne”? A mogły tam być jeszcze jakieś inne, niekopalne?

„Y-DNA”? A są jeszcze metody określenia haplogrupy bez konieczności zbadania DNA?

„z tego okresu i horyzontu kulturowego”? A czy byłby jakikolwiek sens badać DNA z innego okresu i innego horyzontu kulturowego niż kultura łużycka, gdy się ma zamiar coś wnioskować o kulturze łużyckiej?

„charakteryzowała się generalnie”? Nie prościej napisać jedno słowo – „miała”?

„pobrana”? A czy można uzyskać próbkę DNA bez jej pobrania?

„w miejscowości Halberstadt-Sonntagsfeld”? Czytelnikowi-niespecjaliście wystarczyłoby, że we wschodnich Niemczech.

„1113-1021 p.n.e.”? Przedział niepewności prawie 100 lat, ale jego granice określone z dokładnością do pojedynczego roku! Zdaje się, że mamy do czynienia z niezamierzonym efektem humorystycznym. Rok 1114 p.n.e. jest na 100% wykluczony, czy tak? Panie Autorze!

Wychodzi na to, że w inkryminowanym akapicie aż 17 (słownie: siedemnaście) słów jest niepotrzebnych! Na szczęście taki dryf zdarza się Autorowi bardzo rzadko. Ale przy redagowaniu drugiego wydania naprawdę warto ten akapit odchudzić.

Bitwa nad Tollense [Dołężą] miała miejsce około 1300 roku p.n.e. Skupienie tak dużej liczby żołnierzy [co najmniej 4000] w jednym miejscu wymagało istnienia na tym terenie większego organizmu wspólnotowego. Bitwa ta była jednym z dwóch najstarszych starć kończącej się epoki brązu. Tym drugim jest nierozstrzygnięta bitwa między wojskami egipskimi i hetyckimi rozegrana pod syryjskim Kadesz w 1274 roku p.n.e. (s. 63)

Świetne, zapadające w pamięć porównanie! Można było jeszcze dodać, że pod Kadesz wojskami egipskimi dowodził osobiście faraon – sławny Ramzes II.

Komentarz opublikowany w 2006 roku w naukowym czasopiśmie „Science” informuje, że niektórzy wojownicy [spod Tollense] są związani z nowoczesnymi południowymi Europejczykami i innymi ludźmi mieszkającymi w dzisiejszej Polsce i Skandynawii. (s. 64)

Znów porcja niepotrzebnego słowotoku. Jeśli coś opublikowano w „Science”, to wiadomo, że „Science” jest czasopismem, i że jest ono naukowe (zresztą na czasopismo to już raz się Autor powoływał). „Niektórzy” (toż wiadomo, że nie wszyscy); „nowoczesnymi południowymi Europejczykami” (a żyli tam wtedy jeszcze jacyś Europejczycy nienowocześni?); „i innymi ludźmi” (ci inni to już nie Europejczycy? To co robili wtedy w Polsce i Skandynawii? A co ich z DNA? Nikt nie badał?).

W VII-V wieku p.n.e., wraz z nastaniem chłodniejszego i bardziej wilgotnego klimatu sieć osadnicza wyszła poza zagrożone zalewami tereny nadjeziorne i nadrzeczne. Część ludności podjęła daleką migrację. Śladem tej eskapady są ludy Wenetów, które z wybrzeży bałtyckich dotarły aż do Bretanii. Niektóre grupy przemieściły się na południowy wschód. Występują one w historii pod nazwą Neurów. (s. 69-70)

Zatem w VII wieku p.n.e. ludy zamieszkujące dzisiejszą Polskę otrzymały w końcu nazwy.

Powstałe około 6,5 tysięcy lat temu „indoirańska” R1a-Z93 i „słowiańska” R1a-Z282 rozeszły się przed podbojem Indii. Ludność, która napłynęła na subkontynent indyjski, nazwana została Ariami (termin Aryjczyk pochodzi z sanskrytu od słowa „arya” i oznacza „szlachetny”). Pierwsza fala Ariów na początku II tysiąclecia p.n.e. zajęła obszary u źródeł Indusu a także Gangesu, jednocześnie niszcząc doszczętnietzw. cywilizację Doliny Indusu. Uderzenie na Półwysep Indyjski było gwałtowne i zdecydowane. Autochtoni nie byli w stanie przeciwstawić się stosunkowo nielicznym, ale dobrze zorganizowanym najeźdźcom, przeważającym zarówno pod względem techniki wojskowej (rydwany bojowe), jak i umiejętności jazdy konnej. (s. 72-73)

Musieli niszczyć? Nie mogli asymilować? Przykre to…

Współcześni bramini w około 70 procentach charakteryzują się haplogrupą pochodną R1a1. (s. 78)

Mówiąc krótko – obecnie 70% braminów nosi R1a1. A tak poza tym, to jesteśmy potomkami Ariów, czy nie? Jeśli tak, to w jakim sensie? A gdyby czytelnik teraz wyemigrował do Indii, to z automatu stałby się braminem?
Prawdomir wyjaśnia: Wysokie stężenie R1a1 wśród braminów wynika z tego, że najwyższa kasta w porządku założonym przez Ariów przez tysiąclecia starała się krzyżować tylko ze swoimi. Jednak o byciu braminem nie decyduje już rodowód, bramin jest po prostu kapłanem. My, Polacy, nie jesteśmy potomkami Ariów, którzy najechali Indie. Mamy za to wspólnych przodków tam, gdzie część z nich wyruszyła na Iran i Indie.

Nesyci (Hetyci) pojawili się na ziemiach Anatolii około 2000 roku p.n.e.. Kolebką tego ludu były tereny dzisiejszej południowej Ukrainy. Ich siła opierała się na doskonale uzbrojonej armii, wykorzystującej broń z żelaza, takież zbroje i siejące postrach rydwany. (s. 79-81)

Do listy wynalazków dopisujemy:

Rynsztunek bojowy z żelaza, 2000 p.n.e., Hetyci protosłowiańscy.

„Ludy Morza” dokonały inwazji na ludy kultury mykeńskiej, doprowadziły do upadku państwo hetyckie. Egipcjanom – za panowania Ramzesa III w pierwszych dziesięcioleciach XII wieku p.n.e. – udało się ostatecznie odeprzeć ich ataki. O pochodzeniu tych ludów, z których wywodzą się między innymi Filistyni, piszą lingwiści Giancarlo Tomezzoli (Uniwersytet w Utrechcie, Holandia) i Reinhardt S. Stein (Obserwatorium Etno-Archeologiczne w Monachium, Niemcy): „Filistyni ze starożytnego Aszkelonu byli plemionami prasłowiańskimi lub ludem, który mówił językiem prasłowiańskim”. (s. 83-84)

Biblijny Goliat to był nasz człowiek!!! I fakt, że poległ z ręki Dawida, nic nie ujmuje nam chwały. Musiał wtedy zginąć. Taka była wola Jahwe.

Odczytany przez nich napis na fragmencie zachowanego naczynia brzmi dosłownie: „LIUDI PADA WEDIMI” (ludzie przychodzą, widzimy). Inskrypcja była zapisana znakami odpowiadającymi alfabetowi cypro-minojskiemu, który wywodzi się od alfabetów południowo-bałkańskich kultur: Vinča, Gradesznica, Karanowo, Tartaria, Turdosz, Valchi Dol i Magura. (s. 84)

LIUDI PADA WEDIMY – toż ten napis powinien być umieszczony nad główną bramą któregoś z naszych renomowanych uniwersytetów! Niech przypomina każdemu studentowi i przechodniowi kim jesteśmy!

A tak, z myślą o jakości drugiego wydania – wymienienie tutaj siedmiu kultur, z których tylko dwie były dotąd wspominane, jest na granicy szumu informacyjnego. A z nazwy Tǎrtǎria tym razem zniknęły znaki diaktryczne. Gdy korekta będzie staranna, dzieło zyska na powadze.

Tomezzoli i Stein ubolewają, że zachowało się tak mało starożytnych inskrypcji, które potwierdziłyby obecność plemion prasłowiańskich na obszarze Bliskiego Wschodu. Zauważają, że przyczyną tego stanu rzeczy jest to, że słowiańskie zapisy były z reguły umieszczane na nietrwałych materiałach, takich jak liście, deszczułki czy zwierzęce skórki.(s. 84)

Cóż, pisał jeden z drugim na zwierzęcej skórce, i żaden nie pomyślał, że za 3000 lat może ktoś chcieć poczytać

I mamy jeszcze przyczynek do rozważań, co z tekstów zapisanych teraz na pendrajwie zostanie po trzech tysiącach lat.

Dochodziło do mieszania się europoidalnych Ludzi Morza z miejscowymi Semitami. Dobitnie brzmi biadanie jednego z izraelskich proroków: „Pochodzenie oraz twój ród jest z ziemi Kannanejczyka; twoim ojcem jest Emorejczyk, a matką Chittejka” (Księga Ezechiela). Potwierdzeniem tego jest postać Dawida, pochodzącego z Bet Lechem (Betlejem), późniejszego króla żydowskiego. W księdze Samuela pisze się, że „był on rudy, miał piękne oczy i pociągający wygląd”. Odmienną od typowego Semity prezencją robił duże wrażenie, do tego stopnia, że król „Saul pokochał go bardzo”. (s. 84-85)

Cytując Biblię podawajmy numery wersetów. Niech czytający sprawdza, gdy ma ochotę, zwłaszcza że czasem istotny jest kontekst. Zatem: „Pochodzenie oraz twój ród jest z ziemi Kannanejczyka; twoim ojcem jest Emorejczyk, a matką Chittejka” (Eze 16:3); „był on rudy, miał piękne oczy i pociągający wygląd” (1 Sam 16: 12); „Saul pokochał go bardzo” (1 Sam 16: 21). I jeszcze, dla porządku: Chittejka, to inaczej Hetytka.

A co do meritum… Księga Psalmów dziełem piszącego po hebrajsku potomka protopolskich emigrantów! Urodzonego w Bet Lechem! Coś niesamowitego!

Persowie przybyli do Iranu ze stepów Azji Centralnej w VIII wieku p.n.e. i osiedli u wybrzeży Zatoki Perskiej. Perska nazwa tej ziemi, tj. „Iran”, wywodzi się od formy „eran” (w partyjskim: arjan).(s. 88)

To dlatego Irańczycy tak lubią Polaków. Szkoda że nie widać wzajemności. Wygląda na to, że oni wiedzą zdecydowanie więcej niż my. Może dzięki takiej książce jak DZIEJE SŁOWIAN dojdzie kiedyś do wykrystalizowania historycznie uzasadnionych relacji.

Jednym z ludów wyrosłych ze wspólnego ariosłowiańskiego pnia byli także Paratarajowie (z sanskrytskiego: P/Brat(t)ama – brat – Baratarajowie, tj. Bracia), którzy około VIII wieku p.n.e. napłynęli do wschodniej Anatolii, a następnie przemieścili się w rejon północnoafgańskiej Baktrii. Jak twierdził Herodot w V wieku p.n.e. państwo ich obejmowało ziemie północnego Iraku i zachodniej Persji. Pięć wieków później – w pierwszym stuleciu n.e. – pod ich władztwem znalazły się ziemie obejmujące południowo-wschodni irański Sistan oraz Beludżystan w dzisiejszym południowo-zachodnim Pakistanie. (s. 91)

Hmm… Pamiętamy wzmiankę ze strony 57., że Baktrię w drugiej połowie II wieku p.n.e. opanowali Tocharowie. Ciekawe czy pokojowo czy zbrojnie? A może był to tylko powrót „synów marnotrawnych”, których Bracia przyjęli z otwartymi ramionami? Ciekawy temat.

Władcy Paratarajów znani są głównie z zachowanych monet, które na awersie zazwyczaj prezentują popiersie konkretnego monarchy. Na rewersie uwidaczniano znak swastyki. (s. 91-92)

Gdyby w czasach Adolfa z wąsikiem znana już była genetyka haplogrup, nigdy by mu nie przyszło do głowy nazywać swojej rasy aryjską i obierać znak swastyki jako symbol narodowego socjalizmu.

Scytowie – wywodzący się z obszarów pomiędzy Ałtajem a dolną Wołgą – charakteryzowali się genotypem indoaryjskim haplogrupy pochodnej R1a1. Rozwinęli się [VIII w. p.n.e.] na obszarze dawnej kultury andronowskiej i w toku dziejów ruszyli na zachód, na ziemie, z których pochodzili ich praszczurowie.

Związek rodu R1a1 z kurhanowcami, których potomkami są Scytowie, a potem Sarmaci, udowodniła włoska genetyk Ornella Semino z Katedry Genetyki i Mikrobiologii na Uniwersytecie w Pawii. (s. 92)

Herodot z Halikarnasu zapisał jedną z legend tego ludu, według której kolebka Scytów znajdowała się w krainie gryfów strzegących złota. Lokuje się ją w południowej Syberii, w republice Tuwy. To na tamtejszych terenach, opodal miejscowości Arszan, odnaleziono bogaty pochówek scytyjskiego króla. W czasie wykopalisk wydobyto ponad tysiąc złotych przedmiotów. W zamarzniętej ziemi gór Ałtaj odkryto zmumifikowane ciała wytatuowanych Scytów, przyodzianych we w miarę dobrze zachowane resztki ubrań. (s. 93)

Scytowie – piękny rozdział sagi rodu R1a.

Od VII wieku p.n.e. Scytowie najeżdżali ludy kultury łużyckiej żyjące między Odrą a Wisłą. Śladem po tych wydarzeniach jest grodzisko Scytyjskie odkryte w miejscowości Chotyniec na Podkarpaciu. Wpływy wojowniczych koczowników sięgały jeszcze dalej na zachód, czego dowodem jest tzw. złoty skarb scytyjski znaleziony w Witaszkowie w województwie lubuskim. Składa się on z 20 przedmiotów ze złota, wykonanych około 500 roku p.n.e. Można zatem zakładać, że w związku z pobytem na tych terenach lud ten pozostawił po sobie pełną pulę genową. Była ona generalnie pokrewna z miejscowymi ludami. (s. 96-97)

Zatem nasi, czyli R1a1, powrócili z Ałtaju (i okolic) nad Wisłę i Odrę jako Scytowie i zmieszali się genetycznie i kulturowo z rodem R1a, który trwał na miejscu. Nic lepszego nie można sobie wymarzyć. Długie siedzenie na jednym terenie pewnie wzmacnia zdolność przetrwania, ale może prowadzić do gnuśnienia i stagnacji. Bojowe koczownictwo rozwija ducha walki, ale nie hołubi jednostek zdolnych dobrze administrować państwem. Idealna jest mieszanka w ramach rodziny, byle nie była ona zbyt bliska. Ale tutaj stopień pokrewieństwa liczył się w setkach pokoleń.

Czas na kolejne, uzupełnione podsumowanie:

70 tys. lat temu przejście naszych praprzodków z Afryki na Półwysep Arabski;

58 tys. lat temu przejście na Kaukaz z haplogrupą zespoloną IJK;

33 tysiące lat temu wyłania się ród o haplogrupie K, który wędruje do Azji Południowo-Wschodniej;

? w Ałtaju wyłania się społeczność z zespoloną haplogrupą MNSOP;

26 tys. lat temu, pomiędzy Bajkałem a Równiną Rosyjską z grupy MNSOPwyłania się ród z haplogrupą R;

23 tys. lat temu między Jeziorem Aralskim a Hindukuszem z R wyłania się R1;

21 tys. lat temu powstaje R1a (która dominuje obecnie w Polsce);

7800 lat temu na północ od Dunaju pomiędzy Dnieprem a Łabą przybysze z R1azmieszali się z miejscowymi I2 i I1 (z dominującą rolą R1a) co jest prapoczątkiem Słowiańszczyzny;

4500 p.n.e. część Protosłowian R1a przechodzi wzdłuż łuku Karpat do Mołdawii i na Ukrainę, gdzie tworzy kulturę trypolską; ci, którzy pozostali na miejscu rozwijają kulturę Vinča, w ramach której wynaleziono pierwsze na świecie protopismo.

4000 p.n.e. Protosłowianie trwający na terenie dzisiejszej Polski rozwijają kulturę lendzielską, która daje światu uprawę zbóż i konstrukcję wozu kołowego;

3000 p.n.e. inna fala migracji R1a z Europy dociera nad górny Jenisej i do Ałtaju, tworząc kulturę afansjewską;

2300 p.n.e. część ludu kultury trypolskiej dociera do zachodniej Syberii i Kazachstanu, tworząc kulturę andronowską; tymczasem Protosłowianie trwający na terenie dzisiejszej Polski rozwijają kulturę mierzanowicką, w ramach której rozkwitła sztuka budowania fortyfikacji;

VIII w. p.n.e. między Ałtajem a dolną Wołgą wyłaniają się Scytowie – posiadający R1a1;

VII w. p.n.e. część Scytów kieruje się na zachód i dociera na tereny między Wisłą a Odrą, gdzie miesza się z trwającym od 5000 lat na miejscu protosłowiańskim ludem R1a;

Innymi słowy:

My, lud R1a, przybywszy 7800 lat temu ze wschodu, zapanowaliśmy kulturowo i genetycznie nad środkowo-wschodnią Europą i w dorzeczu Wisły i Odry założyliśmy kolebkę Słowiańszczyzny. Gdy część z nas niezłomnie trwała wokół tej kolebki, część podążyła z powrotem na wschód. Niektóre grupy naszych dotarły do dzisiejszego Iranu, Indii i Chin. Z tych, którzy osiedlili się w Ałtaju i okolicach, część po 5000 lat powróciła na ziemie polskie, jako Scytowie, i połączyła się z ziomkami, którzy naszej polskiej ziemi nieprzerwanie strzegli.W związku z powyższym wszelkie spory pomiędzy allochtonistami a autochtonistami tracą sens. Prawdą jest zarówno 7800 lat ciągłości osadniczej Słowian w Odrowiślu, jak i powroty tych, którzy kolebkę na jakiś czas opuszczali.


mapawaza


źródło mapki: http://wolnosc24.pl/2016/11/20/polacy-potomkami-ariow-3000-lat-polski/


W 632 roku p.n.e. Scytowie zdobyli Niniwę i spowodowali upadek mocarstwa asyryjskiego. Stulecie później Scytowie zajęli tereny od rzeki Prut po Doniec. Następnie – po zwycięstwie nad królem Persów w VI i V wieku p.n.e. – przejęli kontrolę nad Zakaukaziem i częścią Kazachstanu. Mając we władaniu te obszary oraz Krym, stanowili jedną z największych potęg swoich czasów. W 339 roku p.n.e. w bitwie nad dolnym Dunajem z wojskami Filipa Macedońskiego stracili króla Ateasa i ponieśli klęskę. Ich niedobitki wyparli ze stepów Sarmaci. (s. 97)

Sarmaci zamieszkiwali na przełomie VIII i VII wieku p.n.e. północne okolice Morza Czarnego i w kolejnych stuleciach opanowali ogromne obszary sięgające do pogranicza z północnymi Indiami i Chinami. Jest to lud spokrewniony ze starożytnymi indoaryjskimi Scytami, Medami i Persami. Najważniejsze sarmackie grupy to: Jazygowie, Roksolanowie, Syrakowie, Aorsowie, oraz Alanowie. (s. 98)

Czy Sarmaci byli R1a? Chyba tak, chociaż Autor tego explicite nie stwierdza.

Według C. Scotta Littletona, autora książki „Od Scytii do Camelotu”, kilku rycerzy Okrągłego Stołu było z pochodzenie Scytami, a legenda Świętego Graala pochodzi ze starożytnej Scytii. (s. 102)

Ciekawe, ciekawe…

W 378 roku [n.e.] wspólnie działający Goci i Alanowie zniszczyli pod Adrianopolem legiony cesarza Walensa. Podczas kolejnych wędrówek Alanowie – znacząc krwawy ślad swej wędrówki – przemierzyli Galię i osiedlili się w Hiszpanii. Pokonani na tym terenie przez Wizygotów, przyłączyli się do Wandalów, z którymi kosztem Rzymu opanowali Afrykę Północną. (s. 102)

I tak się dokonał powrót Homo sapiens do kolebki afrykańskiej… Ale Autor zręcznie uchylił się od zajęcia stanowiska wobec kontrowersji co do ewentualnej słowiańskości Wandalów.

Od sarmacko-alańskich tamg, czyli symboli magicznych i religijnych, pochodzi wiele herbów polskiej szlachty, w których w godle często pojawiają się wizerunki podkowy, półksiężyca czy strzał… Sarmaci przybywający na ziemie słowiańskie przez miejscową ludność traktowano byli jako sojusznicy. Przychodziło to autochtonom tym łatwiej, że przybysze posługiwali się podobnym do słowiańskiego językiem i ze względu na wojowniczość mogli być postrzegani jako wartościowi, zdolni do przewodzenia woje. (s. 104-105)

Wartościowi, zdolni do przewodzenia woje – czyli przyszła szlachta.

Sarmaccy Alanowie podczas bitew używali chorągwi przypominających smoki. W trakcie ataku jazdy nabrzmiewały one powietrzem, siejąc strach wśród wrogich armii. Podobna relacja dotyczy wojsk polańskiego Mieszka I. Według żyjącego na przełomie X i XI wieku niemieckiego kronikarza Thietmara miał on się skumać z „diabłami, które w postaci latającej maszkary paliły bogobojnych”, Zapewne chodzi tutaj o symbole smoków, pod jakimi walczyli wojowie Mieszka. Słowiańscy strażnicy krainy zaświatów, tj. smoki – Żmije, ujęte w formie godła władców Polan (o czym dalej), przemawiają za niegdysiejszymi powiązaniami przodków Piastów. (s. 106-107)

Rola Sarmatów w dziejach Słowian jest nie do zakwestionowania, ale kwestia czy Sarmaci na pewno są R1a pozostaje (dla czytelnika) póki co niejasna

Prawdomir wyjaśnia: Sarmaci również mieli w swoich szeregach licznych przedstawicieli R1a jako że wywodzili się ze Scytii. Należy jednak pamiętać, że nie stanowili oni jednolitego etnicznie plemienia lecz konfederację wielu plemion.

Celtowie (zwani też Galami lub Galatami ) pojawili się w źródłach pisanych w VI wieku p.n.e. W III wieku p.n.e. jedno z ich plemion przekroczyło Sudety i osiedliło się w górnym dorzeczu Wisły (Górny Śląsk i Małopolska) i tam też zmieszało z miejscową ludnością, dając następnie początek kulturze przeworskiej oraz puchowskiej. Ludy tych kultur zintensyfikowały na ziemiach Odrowiśla wytop żelaza. Ośrodek mazowiecki w okresie kultury przeworskiej był jednym z najważniejszych centrów metalurgicznych w Europie. Funkcjonował od II wieku p.n.e. do III w. n.e. (s. 107-109)

Cóż, Celtowie raczej na pewno nie mieli R1a, ale dobrze że przyszli, gdyż wnieśli cenny wkład kulturowy, i wtopili się w Słowiańszczyznę.

Od około 250/200 roku p.n.e. do około 450 roku n.e. na ziemiach polskich nastąpiło silne oddziaływanie Lugiów, Burgundów i Hariów. Ci ostatni tworzyli wspólnotę wandalską. Na czele tej wspólnoty we wczesnym okresie stanął pierwszy znany król wandalski, noszący słowiańskie imię Wisimar, poległy w bitwie z Wizygotami około 335 roku (s. 109)

Otóż to! Król Wandalów o słowiańskim imieniu! Żeby tak jeszcze ktoś sprawdził wandalską haplogrupę. Ale gdyby nawet okazało się, że nie jest to R1a, to w świetle tego, co się tu stało 7800 lat temu, ich słowiańskość potwierdzałaby również haplogrupa I1 lub I2.

Wandalowie wraz z mającymi taki sam cel licznymi gromadami słowiańskimi w IV wieku skierowali się na obszary między Dunajem a Cisą. W 406 roku przekroczyli Ren i znaleźli się na ziemiach cesarstwa rzymskiego. W 409 dotarli już do Hiszpanii. Tam napotkali Alanów i wspólnie z nimi utworzyli na tym obszarze w 416 roku państwo. W 429 roku pod wodzą Genzeryka Wandalowie i Alanowie przeprawili się do Afryki Północnej, gdzie – po zdobyciu Kartaginy w 439 roku – utworzyli kwitnące aż do 477 roku państwo. W szczytowym momencie objęło ono Mauretanię, wyspy Morza Śródziemnego… Inne odłamy Wandalów znalazły się w Dacji i Panonii. Jakaś ich część pozostała na ziemiach polskich. (s. 110)

Uwaga! Genzeryk, to tylko zniekształcenie słowiańskiego imienia Gęsierzyk przez łacińskojęzycznych kronikarzy (analogiczne do zapisania imienia Bogusław jako Boguslaus).

A co do kwestii słowiańskości Wandalów… Szczątki pierwszego z brzegu woja wandalskiego mogą i tak należeć do kogoś ze wspomnianych „mających ten sam cel licznych gromad słowiańskich”. Do tego król Wandalów, w związku z zamieszkiwaniem jego rodziny nad Wisłą od paru pokoleń, mógł nawet nie znać innego języka poza ówczesnym polskim. Zatem, żeby głosić, jako coś rzekomo oczywistego, że Wandalowie to plemię germańskie, trzeba być wyjątkowo ciężkim przypadkiem, albo najętym propagandystą! Mimo że Autor SŁOWIAŃSKICH DZIEJÓW nie pisze explicite o źródle etnosu Wandalów, chwała mu za podanie faktów wskazujących na to, że istotnie byli oni walecznym ludem znad Wisły.

Germańscy Goci pojawili w I wieku chwilowo przebywali na Pomorzu Środkowym i Wschodnim. Jest to okres funkcjonowania tzw. kultury wielbarskiej. W III w. pojawili się również na północnym Mazowszu, Podlasiu, Polesiu i Lubelszczyźnie. Te krótkotrwałe przemieszczenia jednak nie były w stanie naruszyć etnicznej dominacji Słowian na terenie Odrowiśla. Stan ten potwierdzają wyniki badań profesora Janusza Piontka, przeprowadzonych wspólnie z Beatą Iwanek i Serhijem Segedą. (s. 111-112)

Imigranci, choćby i germańscy, są u nas zawsze mile widziani, o ile zachowują się w sposób cywilizowany, wnoszą coś do kultury lub techniki, i nie próbują narzucać innym swoich wierzeń czy zwyczajów


Co dalej? Przed czytelnikiem jeszcze prawie 200 stron lektury (nie licząc bibliografii). Ale Prawdomir tutaj przerywa prezentację refleksji zwykłego czytelnika nad SŁOWIAŃSKIMI DZIEJAMI – żeby nie robić spoilera  A książkę pana Dębka powinien mieć w swojej domowej biblioteczce każdy, kto nie podziela słynnego zdania pewnego marnego polityka, że „polskość to nienormalność”. Książka SŁOWIAŃSKIE DZIEJE powinna stać na półce obok „Polski Piastów” Pawła Jasienicy. I niech nie tylko stoi. Naprawdę warto do niej od czasu do czasu zaglądać, i odświeżać znajomość ważnych faktów i argumentów. Czyta się przyjemnie (pomimo paru wytkniętych usterek językowych i redakcyjnych). Nie ma akademickiego dzielenia włosa na czworo. Nie ma rozpraszających przypisów z tymi wszystkimi „op. cit.”, „tamże”, itd. Całe szczęście, że Autor jest nauczycielem, a nie utytułowanym sztywniakiem.

Prawdomir wierzy, że ukaże się kiedyś wydanie drugie (poprawione uzupełnione), i że powyższe refleksje przydadzą się Autorowi i Wydawcy. Liczy też na czytelniejsze mapki i krótkie podsumowanie po każdym rozdziale. Użyteczność edukacyjna drugiego wydania wzrosłaby też niepomiernie, gdyby na końcu był indeks osób, indeks nazw geograficznych, oraz, last but not least, słowniczek trudniejszych terminów. Skromne wymagania, nie da się ukryć  A dla tych, którzy wydanie I już nabyli, albo nabędą, może warto przygotować internetowy suplement do SŁOWIAŃSKICH DZIEJÓW, zawierający indeksy i słowniczek.

Na koniec Prawdomir dziękuje panu Bogusławowi Andrzejowi Dębkowi za wykonany, excusez le mot, kawał dobrej roboty i życzy szybkiego wyczerpania się nakładu.

Opublikowane przez prawdomir

5/5 (2 głosów)

Odwiedź stronę autora i pamiętaj by wspierać dobre treści!

W przypadku naruszenia praw autorskich lub licencyjnych prosimy o kontakt

  • llv pisze:

    Jakiś czas temu natrafiłem na takie coś:
    https://m.youtube.com/playlist?list=PLCVpAAZailg8N6u-7Es66SZM9bhW7vHuK
    Wnioski w dużej mierze sprzeczne z treścią recenzowanej książki, ale przez dobór materiałów źródłowych i wnioski z nich płynące, do mnie przemawia duuużo bardziej. Jest tego sporo, ale dla cierpliwych zdecydowanie polecam dla porównania.

  • >

    Pobierz Deklarację Suwerena II RP

    Otrzymasz ją też na swój email


    Nie lubimy spamu, zapisując się dołączysz do newslettera i będziemy wysyłać Ci wiadomości zgodnie z polityką prywatności

    Pobierz Deklarację Suwerena

    Otrzymasz ją też na swój email


    Nie lubimy spamu, zapisując się dołączysz do newslettera i będziemy wysyłać Ci wiadomości zgodnie z polityką prywatności

    Jeśli chcesz być na bieżąco z tym co robimy...


    Nie lubimy spamu, zapisując się dołączysz do newslettera i będziemy wysyłać Ci wiadomości zgodnie z polityką prywatności