Skandynawowie mają swój jesion jako Yggdrasil, zaś wśród dawnych Słowian podobną funkcję pełnił nasz majestatyczny dąb. Drzewo to w dawnych wierzeniach, jak na axis mundi przystało, wspierało nieboskłon, zaś jego korzenie schodziły do najgłębszych podziemi, prawdopodobnie aż do samej Nawii, tworząc tam filary. Dla dawnych Słowian dąb był zatem centrum wszechświata, najważniejszym spośród wszystkich drzew, symbolem długowieczności. Nazwa dąb wywodzi się od prasłowiańskiego dǫbъ, a to z kolei przez Praindoeuropejszczyznę łączymy z ciemnością i ślepotą (zapewne od ciemnej barwy kory tego drzewa). Miesiącem szczególnie poświęconym temu drzewu był kwiecień, okres kwitnienia tego drzewa. Świadczy o tym nazwa dębień (por. czes. duben) – dawna nazwa tego miesiąca.
Dęby, jako drzewa szczególnie często rażone piorunami, były postrzegane jako ulubione drzewa bogów, regularnie błogosławione przez samego Peruna, najważniejszego spośród słowiańskiego panteonu. Wśród Słowian był powszechny pogląd, że to właśnie w dębach kumulowała się moc gromowładnego boga. Kult drzew przejawiający się u Słowian wydzielaniem obszarów kultu nazywanych świętymi gajami dobrze uwidacznia szczególną rolę dębów, które często dodatkowo były odgradzane od reszty drzew, tak by nikt niepowołany nie miał do nich postępu.
Pojedyncze, szczególnie wielkie dęby bywały otaczane specjalnymi fortyfikacjami z rozmaitych surowców. Takie zorganizowanie przestrzeni sprzyjało składaniu pod dębem ofiar, najczęściej z nabiału, owoców bądź miodu. Wokół największych dębów organizowano zbiorowe modły i taneczne korowody, podczas których ważną rolę rytualną pełniło stworzenie z rąk zgromadzonych zamkniętego kręgu otaczającego czcią całe drzewo. Na obszarze wschodniej Słowiańszczyzny jeszcze w XIX w. znany był zwyczaj trzykrotnego obejścia przed młodą parę starego dębu. Powszechnie na Słowiańszczyźnie za świętokradztwo zwykło się uważać ścięcie dębu. Nawet gdy drzewo uschło, nie rąbano go, a jedynie pozostawiano do samodzielnego rozkładu. O samym kulcie tego drzewa wspominał w swej kronice biskup Lawantu, Herbord:
Był tam poza tym dąb ogromny i liściasty, a pod nim źródełko najprzyjemniejsze, które prosty lud, uważając za święte jako siedzibę jakiegoś ducha, w wielkiej chował czci. Także i ten chciał ściąć biskup po zniszczeniu kącin, ale uproszony został przez lud, by tego nie czynił; przyobiecali bowiem, że nigdy odtąd nie będą ani drzewa, ani miejsca tego czcili pod pozorem kultu, ale tylko dla cienia samego i przyjemności.
O podobnie prezentującym się świętym gaju z dębami pisał także w dwunastowiecznej kronice Helmond z Bozowa, który kult tych drzew łączył z zagadkowym połabskim bóstwem o imieniu Prowe (bóg prawa, domniemana hipostaza Peruna):
Przydarzyło się zaś, że w drodze przybyliśmy do gaju, który jest jedyny w tym kraju, cała bowiem okolica jest płaska. Tam wśród bardzo starych drzew zobaczyliśmy święte dęby, które były poświęcone bogu owej ziemi, zwanemu Prowe; otaczał je dziedziniec i zwarte opłotowanie drewniane, w którym znajdowały się dwie bramy. Oprócz bowiem bóstw domowych i niebożąt, w które obfitowały poszczególne miejscowości, owo miejsce było świętością dla całego kraju, miało swojego kapłana, swoje święta i rozmaite obrzędy ofiarne. Tamże co poniedziałek mieszkańcy całego kraju wraz z księciem i kapłanem gromadzili się, aby wymierzyć sprawiedliwość. Wejście do przybytku było zakazane wszystkim z wyjątkiem kapłana i tych, którzy pragnęli złożyć ofiary lub którym groziło niebezpieczeństwo śmierci. Tym bowiem nigdy nie odmawiano azylu. Wobec swoich miejsc świętych Słowianie odnoszą się z taką czcią, że obejścia świątyni nie pozwalają zbezcześcić nawet krwią wroga […]